Każdego
można zainteresować historią? Poszukiwanie doskonałej metody
nauczania historii zaprowadziło mnie aż do … matematyki
Będąc nauczycielem mój zawód wymaga ode mnie stałego myślenia, w jaki kreatywny sposób zainteresować ucznia na lekcjach. W XXI wieku jest to nie lada wyzwanie dla belfrów, biorąc pod uwagę ogromną ilość nowoczesnych technologii, zdobyczy cywilizacji, które odrywają dzieci każdego dnia od szkoły. Wszyscy chcą być jak Mark Zuckerberg czy Bill Gates, zapominając, iż zanim zaczęli tworzyć wspomniane nowoczesne technologie i dorobili się dzięki temu ogromnego majątku, odebrali solidne podstawy wiedzy czy umiejętności, nawet jeśli tylko z jednej dziedziny nauki, przedsiębiorczości, biznesu. Wykształcenie jest więc ważne do odniesienia sukcesu, choćbyśmy długo nie wiedzieli, co w życiu chcemy robić i czym się zajmować. Fajnie, jakby każdy z nas był takim wymarzonym Zuckerbergiem czy Gatesem w swojej dziedzinie, ale tu właśnie pojawia się owa kreatywność nauczycieli. Jeśli nauczyciel potrafi zainteresować swoim przedmiotem uczniów, to jest szansa, iż jakiś ich procent, przekona się do dziedziny wiedzy, którą wspomniany przedmiot reprezentuje, a może nawet będzie w przyszłości w związku z nią pracował. No, ale łatwiej powiedzieć, a znacznie trudniej zrobić, aby w odpowiedni sposób zaciekawić uczniów danym przedmiotem. Poszukiwanie złotego środka, jak należy prowadzić lekcje, jest więcej niż niemożliwe, żeby nie powiedzieć, iż całkowicie bezmyślne. Coś takiego po prostu nie istnieje. Owszem, należy poszukiwać swojej „idealnej” metody, ale musi ona być stale zmieniana, niczym reklama marketingowa chipsów, ketchupu, czy telefonii komórkowej. Tylko tak poprawiana, poddawana liftingowi metoda nauczania może, ale również nie musi, przynieść pożądane sukcesy w postaci zainteresowania dzieci.
Ale do rzeczy. Jako nauczyciel historii, Wos-u (oba przedmioty zazębiają się) oraz pracownik biblioteki szkolnej, stale próbuję znaleźć, wypracować odpowiednią metodę nauczania, która się „sprzeda” wśród uczniów. No cóż, takie mamy czasy, że jak się nie „sprzedamy”, a dokładnie swojej wiedzy, to nikt nas nie „kupi”, czyli odnosząc to do szkoły, lekcje z nami minął jakby niezauważone przez dzieci. Musimy więc sobie wewnętrznie założyć, iż dołożymy wszelkich starań, aby uczniowie w szkole nie tylko nas zauważyli, ale przede wszystkim, żeby dzięki nam czegoś się nauczyli. To będzie oznaczało powodzenie naszej pracy, odpowiedni dobór metody nauki historii, właściwe podejście do dziecka. Często spotykam się z opiniami, że w ciekawy sposób opowiadam o historii. Lubię wtrącać różne przykłady historyczne czy ogólniki pasujące do danych sytuacji, wydarzeń. To wielokrotnie procentuje w postaci żywo reagującej, nieraz śmiechem, nieraz zachwytem, czasami zaskoczeniem, społeczności uczniowskiej. Z drugiej jednak strony łatwo przedobrzyć z tego typu wtrąceniami dotyczącymi konkretnych postaci i wydarzeń i przestaną być takim magnesem przyciągającym uczniów do mnie, jako nauczyciela. Staram się więc nienadużywań tych wtrąceń zbytnio. Tych nie bardzo przepadających za historią uczniów, ale kochających telewizję, niekiedy udaje mi się zainteresować filmem edukacyjnym poświęconym konkretnej epoce, wydarzeniu, czy postaci historycznej, ale również przy tej metodzie staram się zachować umiar. W jeszcze innym sposób udaje mi się zaprosić do obcowania z historią uczniów nadaktywnych ruchowo lub jak kto chce ich określać, nadpobudliwych, organizując wyjścia poświęcone wydarzeniom historycznym, warstwie społecznej, epoce, postaci itp. Wyjścia tego typu połączone z warsztatami w Muzeum, Instytucie, Bibliotece, są frajdą dla tych uczniów. Możliwości obejrzenia zabytków, dotknięcia ich, a przy tym rozwiązania kart pracy lub zadań na warsztatach, stanowić będzie ogromną zabawę dla niejednego ucznia niechętnie podchodzącego do lekcji historii w szkole.
Ciągłe poszukiwanie odpowiedniej metody nauki historii zaprowadziło mnie w pewnym momencie do wniosku, iż dobrą formą będą karty pracy samodzielnie przeze mnie przygotowane. Taka nauka historii przez zabawy zadaniowe tj. krzyżówki, rebusy, wykreślanki, schematy, czasówki itp. Teoretycznie jedynie Internet daje nieograniczony dostęp do tego typu pomocy dydaktycznych. Szybko jednak stwierdziłem, iż owe pomoce w Internecie są albo wątpliwej jakości, albo udostępnione z naruszeniem praw autorskich, lub po prosu płatne. W tym celu zacząłem samemu przygotowywać karty pracy, aby w ten sposób poprzez zabawę uczyć historii. Na początku wydawało mi się to trudnym zadaniem, ale jak się przygotowało 50-tą, czy 150-tą krzyżówkę czy wykreślankę, to w pewnym momencie dochodzi się do takiej wprawy, iż wykonuję się to już w zasadzie z automatu. Widok uradowanych dzieci, które z rozdziawioną buzią oczekują na kolejną czasówkę, czy rebus, jest dużym doładowaniem energii dla mojego organizmu do dalszej pracy nad kolejnymi zabawami-kartami pracy. Zarazem jednak zrodziła się we mnie potrzeba dalszego urozmaicenia wspomnianych pomocy pod kątem uczniów o umysłach ścisłych. Nie od dziś bowiem wiadomo, że dzieci takie mają na bakier z przedmiotami humanistycznymi, a zwłaszcza historią. Czerpiąc inspirację skąd tylko się da, udało mi się stworzyć specjalne karty pracy matematyczno-historyczne. Związek między przedmiotami matematyką i historią jest w tych pomocach dydaktycznych taki, iż uczeń całość działań wykona pod kątem matematycznym, natomiast uzyskane rozwiązanie będzie ukrytym przez szyfr matematyczny zdaniem historycznym.
Aby nie być gołosłownym przedstawiam poniżej dwie karty pracy matematyczno-historyczne. Dotychczas szyfr matematyczno-humanistyczny ukazał jedynie na
rozwijanej przez mnie stronie, ale nie był sprawdzony w praktyce podczas
lekcji, Jak wspomniałem zamieszczonych tutaj kart jeszcze nie przetestowałem, ale zamierzam to zrobić w najbliższym czasie na lekcjach swoich lub jakimś zastępstwie. Powodzenie tych kart byłoby pewnym kamieniem milowym w moim doświadczeniu nauczyciela, iż każdego w pewien określony sposób można zainteresować historią lub doprowadzić do sytuacji, że uzyska w jakimś stopniu wiedzę historyczną. A to w zasadzie przekłada się także na inne przedmioty. Powodzenia belfrzy w Waszym poszukiwaniu dobrych metod edukacji swoich uczniów!!!
Zad. Oblicz działania matematyczne, a następnie dopasuj do wyniku odpowiadający mu wyraz i odczytaj powstałe hasło czytając z góry na dół.
MIESZKO
I
|
POLAN
|
CHROBRY
|
POLSKI
|
BYŁ
|
24
|
30
|
38
|
69
|
6
|
PIERWSZYM
|
BYŁ
|
BOLESŁAW
|
A
|
HISTORYCZNYM
|
20
|
13
|
42
|
52
|
44
|
KRÓLEM
|
WŁADCĄ
|
PIERWSZYM
|
PAŃSTWA
|
75
|
46
|
90
|
39
|
24
/ 3 + 12
|
|
88
/ 2
|
|
6
x 6 + 10
|
|
6
x 7 + 8 – 11
|
|
8
+ 7 + 9 + 6
|
|
15
– 6
|
|
50
– 15 – 11
|
|
20
+ 18 + 14
|
|
3
x 7 + 21
|
|
11
+ 12 + 15
|
|
50
/ 2 – 12
|
|
36
– 6 x 3
|
|
62
+18 – 5
|
|
9
x 9 - 12
|
Wszelkie prawa zastrzeżone – do wykorzystania jedynie w celach niekomercyjnych
Źródło: www.know-howhistoria.plRozwiązanie szyfru: Pierwszym historycznym władcą państwa polskiego był Mieszko I, a Bolesław Chrobry był pierwszym królem Polski
Wszystkich zainteresowanych pobraniem kart zapraszam Tutaj
Adam Pawłowski - nauczyciel historii i wos-u, bibliotekarz, miłośnik staroci na które nigdy nie ma miejsca oraz fajnych książek, których pod ręką nigdy nie brakuje, autor artykułów naukowych o tematyce historycznej i politologicznej, twórca bloga http://know-howhistoria.blogspot.com/ z materiałami dydaktycznymi dla uczniów i nauczycieli (w najbliższym czasie blog zostanie przeniesiony na stronę http://know-howhistoria.pl/)
Dobra metoda edukacji swoich uczniów to podstawa. Bez tego próżno szukać entuzjazmu do danego przedmiotu. Wiem to z własnego doświadczenia. Do tej pory mam jakiś dziwny uraz do historii, matematyki i chemii.
OdpowiedzUsuń