poniedziałek, 29 lipca 2013

Magdalena Kawka odpowiedziała na Nasze pytania.

"Od 13 lat mieszka w Poznaniu, gdzie, jak sama twierdzi, przywiały ją przypadkowe wiatry. Z wykształcenia socjolog, ale w tym zawodzie nie przepracowała ani minuty, była za to kwiaciarką, urzędniczką, właścicielką agencji reklamowej oraz dziennikarką Autorka pięciu powieści oraz poradnika  .  Któż to taki ? Magdalena Kawka  Autorka   zgodziła się zmierzyć z pytaniami  , które zadały jej czytelniczki bloga oraz ja sama. Poniżej prezentuję odpowiedzi  jakich udzieliła pisarka.  Życzę miłej lektury. 
  • Crysia. 

Ma pani na swoim koncie kilka powieści. Która z nich jest najbliższa pani sercu i dlaczego?
Ta, jeszcze nie wydana, ale napisana już dość dawno. Nosi tytuł „W zakątku cmentarza, czyli koniec wieczności”. To szczególna książka, słabo wpisująca się w modne nurty wydawnicze, ale myślę, że przypadnie do gustu czytelnikom znudzonym schematycznym powielaniem kalek. Opowiada o pewnej swoistej społeczności, egzystującej za bramą cmentarza… Nie jest to horror, raczej komedia z elementami groteski. Dużo w niej odniesień kulturowych. Pod płaszczykiem lekkiej komedyjki starałam się przemycić treści głębsze. Mam nadzieję, że się udało. Premiera zapowiadana jest na listopad tego roku.

 Jak wygląda pani zwykły dzień?
Od kilku lat zawodowo zajmuję się wyłącznie pisaniem. Oprócz książek pisuję również artykuły do prasy. Wstaję więc rano, zazwyczaj z jednym otwartym okiem robię sobie kawę i przez kilkadziesiąt minut usiłuję zmusić się do pracy. Mam to szczęście, że synka do szkoły odwozi mąż, dlatego oszczędzone jest mi (Bogu niech będą dzięki!) oglądanie bladych świtów. Jestem nocnym markiem, lubię pisać w nocy, więc przed ósmą rano zazwyczaj nie działam, jak należy. J Zwłaszcza, że przez pół nocy odbywa się w naszej sypialni koci exodus. Koty nie mogą się zdecydować: ej, chłopaki, wchodzimy czy wychodzimy? A ja co chwilę otwieram im drzwi. Jeśli tego nie zrobię, ustawiają się po którejś stronie i zaczynają zawodzić, tak nieszczęśliwe, jakby je ze skóry obdzierano. A drzwi muszę zamykać, bo kota w sypialni jeszcze przeżyję, gorzej z psem, który przy okazji również się ładuje, potwornie obrażony. Ciężkie jest życie niekonsekwentnych i słabych charakterologicznie miłośników zwierząt. Czasami nasz dom przypomina cyrk.  
Czy zdradzi pani swoje plany wydawnicze na najbliższy rok?

Jak już mówiłam, w listopadzie ukaże się książka „W zakątku cmentarza, czyli koniec wieczności”. I to by było na tyle, jeśli chodzi o ten rok. Obecnie pracuję nad powieścią, której akcja toczy się we Lwowie w przededniu drugiej wojny światowej. Bohaterkami są młode dziewczyny, tuż przed maturą, którym w trzydziestym dziewiątym roku zawali się cały świat. Zależało mi, żeby pokazać, jak bardzo ówczesna młodzież podobna była do dzisiejszej; że mieli takie same marzenia, ambicje, plany i jak w jednej sekundzie wszystko to obróciło się w pył. Drugim bohaterem jest Lwów, miasto Semper Fidelis, przed wojną tak nowoczesne i przebojowe, że trudno w to dziś uwierzyć. Porównywane do Wiednia i Paryża, skupiające „śmietankę” polskiego życia towarzyskiego, naukowego i intelektualnego. Książka będzie nosiła tytuł „Pora westchnień. Pora burz”. Myślę, że po tej krótkiej rekomendacji łatwo tytuł rozszyfrować

  • anetapzn. 


 Czy w którejś z bohaterek Pani książek jest coś z Magdaleny Kawki?
Hmm… Pewnie w każdej. Ale też każda ma cechy, których ja nie posiadam. Paradoksalnie, łatwiej się pisze o emocjach, których się nie doświadczyło. Wtedy trzeba włączyć wyobraźnię, a wyłączyć własne uczucia. Być może brzmi to trochę dziwnie, ale kiedy wyłączy się własne emocje – łatwiej uruchomić rozum, a to bardzo pomaga przy pisaniu. Natchnienie bywa przereklamowane: gdy się coś napisze, zanim pomyśli, to często się człowiek ociera się o grafomanię J Na jakimś etapie najbliższa mi była bohaterka „Sztuki latania” – Zośka. Tak jak ona, długo się w życiu miotałam. Niepewna własnych wyborów, szukająca igły w stogu siana. To był męczący okres. Na szczęście mam go za sobą.

Jak kociara kociarę zapytam - które z Pani futer najlepiej Panią manipuluje? A może koty tworzą w tym zakresie zgrany zespół?
Muszę się pilnować, bo o kotach mogłabym w nieskończoność . Wszystkie manipulują, z tym że każdy używa innych metod. Znam je na pamięć, ale też jest to jedyna manipulacja jakiej bez protestu się poddaję. Peggy zrzędzi i płacze. Robi oczy, jak kot ze Shreka i dostaje wszystko, czego chce. Gucio jest kotem dominującym, choć w rzeczywistości jest kotką, o czy dowiedzieliśmy się, gdy pewnego dnia powiększyła się nam rodzina. Pinki gryzie mnie po nogach, gdy nie może doprosić się uwagi i gdy zbyt szybko się poruszam, co ją niezmiernie irytuje. Franciszka jest chuda jak patyk i namiętnie przynosi mi pod łóżko wielkie, ohydne żaby. Może myśli, że ja to jadam? Za to kot zwany Henrykiem jest stary, wyrozumiały i nie zadaje się z babami. Kocha nas bardzo, na dowód tego przytargał kiedyś z pola zająca. Większego od niego samego. Schował za pralką, a kiedy nikt się nie zainteresował – wtaszczył go do kuchni. Nawet nie chcemy myśleć, co będzie następne… Dodam tylko, że mieszkamy przy lesie…


  • Anne 18. 
 
Będąc małą dziewczynką/ nastolatką marzyła Pani o tym by zostać pisarką ?

Nie, bardziej od pisania zawsze lubiłam czytanie. Wolałam zostać sławną aktorką, nauczycielką, ewentualnie archeologiem albo strażakiem. Szeroki miałam wachlarz zainteresowań. Zawód pisarki jakoś mi nie zaświtał.

Czy jako  uczennica  lubiła Pani pisać wypracowania , opowiada lub wiersze, czytać lektury? 

Nie lubiłam, ale pisałam. Z tym że tylko zadane. Przez jakiś czas prowadziłam pamiętnik. Mam go do dziś i za każdym razem jak tylko sobie o tym przypomnę, to mam zamiar go spalić. Byłam beznadziejnie naiwną i egzaltowaną nastolatką. Wiersze również pisałam, ale zadziwiającym zbiegiem okoliczności zawsze były podobne do twórczości poetów, którymi aktualnie się fascynowałam J Raz były w stylu Baczyńskiego, a raz, wypisz wymaluj Apollinaire… Za to bardzo lubiłam czytać. Nie miało dla mnie większego znaczenia – lektura czy nie. Zazwyczaj i tak byłam z lekturami do przodu, choć nie miałam pojęcia, że to, co aktualnie czytam będzie lekturą za jakiś czas. Po prostu systematycznie pochłaniałam wszystko, co było w biblioteczce rodziców i dziadków oraz w bibliotece miejskiej. Uwielbiałam jej klimat: mieściła się w starym zamku. Na ścianach wisiały kandelabry, stare obrazy, a w rogu straszył wielki, okopcony kominek.

 Proszę w kilku zdaniach opowiedzieć o swojej twórczości tym , którzy jeszcze jej nie znają. 

Nie lubię takich pytań, są trudne. Nie umiem opowiedzieć w kilku zdaniach o czymś, co zajmuje mi pół roku, czasem rok, bo tyle trwa u mnie napisanie książki. Staram się, by moje powieści nie były prostackie, w banalny sposób grające na emocjach. Myślę, że skierowane są do czytelnika, który nie szuka li tylko rozrywki, łatwych ekscytacji. Lubię otwarte zakończenia, chciałabym, by po zamknięciu książki historia nadal toczyła się w głowie czytelnika. „Wyspa z mgły i kamienia” nieco wyłamuje się z tej konwencji. To jedyna moja powieść zakończona w dość oczywisty sposób, ale na tyle polubiłam główną bohaterkę, że nie chciałam jej już bardziej życia komplikować J W moim odczuciu najważniejszy w powieści jest klimat. Sama lubię czytać książki, które pozwalają mi zapomnieć, że właśnie jestem w Poznaniu, a za chwilę moje dziecko wróci ze szkoły. Takie, które zabierają mnie w wykreowany świat tak dalece, że potem ze zdziwieniem patrzę na znajomy stół i na męża, który znienacka stanął w drzwiach i pyta ze zdziwieniem: „A co ty masz takie nieobecne spojrzenie?” Historia odgrywa rolę drugorzędną.

Jest Pani absolwentką wydziału socjologii na UAM w Poznaniu .  Czy pisząc w jakiś sposób wykorzystuje Pani wiedzę zdobytą na studiach ?
Wykorzystuję wiedzę, którą zdobyłam w życiu. Studia, to był fajny okres, ale wcale nie jestem pewna, czy to właśnie wtedy najbardziej się rozwijałam. Mieliśmy ciekawsze zajęcia J Oczywiście, że studia uporządkowały mi pewne informacje, rozjaśniły horyzonty, ale czy się przydają do pisania? Bywają przydatne, bo w razie potrzeby wiem, gdzie szukać informacji, wiem, który socjolog specjalizował się w zagadnieniu, które akurat jest mi potrzebne.

Jakiego rodzaju książki czyta Pani na co dzień i dlaczego akurat takie?
Prościej będzie powiedzieć, jakich książek nie lubię. W przewidywalny sposób grających na emocjach, obrażających moją inteligencję i na dodatek beznadziejnie napisanych. Poza tym lubię czytać wszystko. Gatunek nie ma znaczenia. Przyznaję, że większe szanse ma u mnie klasyka. Lubię wracać do książek, w zależności od nastroju sięgać po te same pozycje kilka razy. Ale lubię też powieści akcji, lubię Kinga i jego pokrętne, ale wciągające psychologizowanie, daję się porwać współczesnym kryminałom (choć prozy skandynawskiej mam obecnie przesyt). Lubię pamiętniki i biografie. Ostatnio jestem pod wrażeniem książki Michaela Bar-Zohara i Nissima Mishala „Mossad, najważniejsze misje izraelskich tajnych służb”. Początkowo podczytywałam od niechcenia, podbierając ją mojemu mężowi, który nie przepada za beletrystyką, a potem, ku własnemu zaskoczeniu, wpadłam z kretesem .

Czy jest jakiś gatunek literacki , którego Pani nie znosi ?
W zasadzie nie. Jeśli książka jest dobrze napisana, jest w stanie mnie wciągnąć. Może nie darzę szczególną atencją współczesnych romansów, których głównym tematem jest współczesny romans i nic więcej. Pewnie zniosłabym nawet wampiry, gdyby nie były tak banalnie przewidywalne. Swego czasu Bram Stoker wywarł na mnie wielkie wrażenie. No, ale on był prekursorem, po nim to już kulturowe kalki.  Lubię ciekawy kontekst, historyczne dekoracje i owo nieuchwytne „coś”, co sprawia, że w nadprodukcji podobnych pozycji ta jedna zapada w serce.

A taki w którym sama chciałaby się Pani sprawdzić  ?
Powieść obyczajowa z elementami sensacji bądź kryminału chyba najbardziej mi odpowiada. Nie lubię w ten sposób definiować swojego pisarstwa. Wystarczająco dociekliwi bywają w tej materii wydawcy, który nie lubią mieszania stylów, bo trudno wtedy określić gatunek powieści jednym, łatwym słowem: kryminał, obyczaj, horror. A tym samym trudno zdefiniować potencjalnego odbiorcę. Ja nie lubię takiego formatowania. Najpierw rodzi się historia; dojrzewa do wyklucia, a dopiero potem mogę myśleć czy wyszedł kryminał z elementami obyczaju, czy odwrotnie.

Jak wygląda Pani miejsce pracy ( pracy nad książką oczywiście)?
Latem piszę na tarasie. Chłodno i w cieniu. Trochę większego skupienia to wymaga, jednakże. A to ptaszek przeleci, a to akurat kwitną oleandry i odciągają myśli w beztroskie, leniwe rejony. Wolę pisać jesienią i zimą. Zawieja za oknem, a ja sobie błądzę po bezdrożach Krety i wdycham zapach ziół.
Czy myślała Pani kiedyś o tym aby napisać z kimś  powieść? Jeśli tak to kto by to był?
 Nie. Pisanie to dla mnie czynność intymna. Moja i tylko moja. Ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie wydaje mi się, żebym mogła w tym zakresie tak ściśle z kimś współpracować. Napisałam kiedyś jedną rzecz jako tzw. ghost rider i wyjmując stronę finansową – było to nieprzyjemne doświadczenia. Osoba zamawiająca miała określone wymogi dot. stylu, języka i treści, co oczywiste w takich przedsięwzięciach, ale dla mnie dość niekomfortowe. Jestem niepoprawną, skrajną indywidualistką.

Czy Pani zdaniem istnieje możliwość aby powstała książka, która spodoba się wszystkim nawet najbardziej wybrednym czytelnikom ?
Tu nie chodzi o wybredność. Jak może istnieć cokolwiek, w jakiejkolwiek dziedzinie, co się wszystkim podoba? Owo dążenie do unifikacji, przerażającego ujednolicenia dotyka także literaturę. To wydawca próbuje trafić z  powieścią do Masowego czytelnika, ale pisarz szuka czytelnika Swojego. Takiego z podobną wrażliwością, który zrozumie i poczuje świat, jaki powstał na kartkach książki. Niemożliwe jest i nawet niepożądane, żeby podobnie odbierał go każdy. I to dobrze, i tak ma być. Oczywiście, że w jakiś sposób dotyka mnie każda krytyka, ale jeśli jednocześnie książka wzbudzi zachwyt kogoś innego, to znaczy, że osiągnęłam cel: napisałam historię, w której ktoś mógł się przejrzeć. Moje książki nie są dla wszystkich. Ściślej rzecz ujmując: nie ma książek dla wszystkich.

Ile czasu dziennie  poświęca Pani na pisanie?
Nie ma reguły. Czasem kilka godzin, a czasem nawet nie otwieram komputera. Historia i tak cały czas dojrzewa w głowie. Chodzę z nią, śpię, karmię psa, prowadzę samochód. Pewnego razu tak bardzo odpłynęłam, że wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera. Zdziwiona, że nie jedziemy, uświadomiłam sobie, że to ja mam być kierowcą.


Jaki  etap tworzenia książki jest dla Pani najtrudniejszy ?
Gdy zbyt długo pracuję nad jedną powieścią zaczynam być znużona. Bohaterami, historią. Zdarza się, że wtedy trzeba odłożyć pisanie na miesiąc, dwa. Poczekać aż się zatęskni. Wtedy można siadać do roboty ze świeżym zapałem.

Kto jest pierwszym czytelnikiem/ recenzentem  Pani powieści  ?
Pewnie nie będę oryginalna: mój mąż. Choć muszę przyznać, że nie lubię pokazywać jej nikomu w trakcie pisania. Nie wyobrażam sobie wystawiania na widok publiczny niedopracowanego i nieskończonego dzieła, tylko po to, żeby np. ogłosić na blogu konkurs na imię dla bohaterki, albo jej zawód. Szanuję czytelnika i chcę dać mu gotowy produkt. 


Skąd pomysł na napisanie poradnika dla rodziców „ Przygody Kosmatka kilkulatka”?
Przez jakiś czas pisałam artykuły do magazynów dla rodziców o tematyce wychowawczej. To było ciekawe doświadczenie, ale na dłuższą metę dość nużące. Z każdym numerem dusiłam się coraz bardziej. Schemat i reguły w jakich osadzone są artykuły w tego rodzaju prasie jest bardzo ściśle określony i autor nie może sobie pozwolić na wiele, a już na pewno nie na przemycanie treści niepopularnych, kontrowersyjnych albo niewspółgrających z linią programową wydawnictwa. Gazety lansowały stereotyp mamy szczęśliwej, zachwyconej każdą kupą dziecka i nawet jeśli czasami zmęczonej czy przeżywającej właśnie baby blues, to jednak spełnionej. Trudno było mi pogodzić się z tym, że o wszystkim trzeba pisać w przesłodzony sposób, mile widziane były zdrobnienia, ton lekko protekcjonalny. Jakby kobieta w chwili zostania matką traciła rozum i wymagała specjalnych środków wyrazu. Korzystając z doświadczenia jakie zdobyłam podczas tej dziennikarskiej przygody napisałam poradnik dla rodziców, którzy nie zawsze są zachwyceni własnym dzieckiem, i dla mam, które pomimo piastowania uświęconej przez społeczeństwo roli matki w dalszym ciągu mają ochotę na wyuzdany seks (nawet jeśli muszą zostawić dziecko z opiekunką). A także dla takich kobiet, które świetnie spełniają się w roli matki i mają w nosie wcześniejszą, rewelacyjnie zapowiadającą się karierę (nawet jeśli dawni koledzy z pracy z politowaniem kręcą głowami i mówią, że w życiu liczy się coś więcej niż tylko pieluchy i soczki). Kiedy go napisałam, poczułam, że mój świat wrócił na właściwe tory. Można powiedzieć, że była to swego rodzaju autoterapia - sama miałam wtedy małe dziecko.


Czy Julia , Anna i Ewa bohaterki książki „ Wyspa z mgły i kamienia"  mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości ? Kto lub co zainspirowało Panią do ich stworzenia?
Nie, to bohaterki mojej wyobraźni. Powstały z obserwacji, podglądania, przysłuchiwania się rozmowom. To kobiety mijane na ulicy, spotykane na imprezach, na wywiadówkach, w kinie. Mają cechy każdej z nas: współczesnych kobiet, zbyt mocno uwikłanych w rzeczywistość. Czasem skrzeczącą .

Jak należy interpretować okładkę  najnowszej powieści Magdaleny Kawki ?
No cóż, tak właściwie jest to efekt interpretacji wydawcy .Niewielki miałam wpływ na jej tworzenie.


Została Pani laureatką nagrody głównej pierwszej edycji konkursu „ Piórem i pazurem” ? Co  poza radością i satysfakcją  dało  to wyróżnienie?
Sam konkurs jest bardzo fajnym przedsięwzięciem grupy cudownie zwariowanych pisarek  Jest to młody festiwal literacki, w tym roku odbędzie się dopiero drugi raz, więc i jego zasięg, póki co, niewielki. Znając jednak zapał i przedsiębiorczość organizatorek jestem pewna, że będzie zataczał coraz szersze kręgi. Dzięki nagrodzie miałam okazję spotkać się z czytelnikami, co dało mi wielką satysfakcję. W jakimś sensie przyczynił się również do tego, że w listopadzie stanie na półkach księgarskich pozycja „W zakątku cmentarza, czyli koniec wieczności”.



Czy jest takie miejsce w Polsce lub na świecie do , którego chętnie i często Pani powraca ?
Falasarna. Mała, kreteńska wioska, której poświęciłam książkę „Wyspa z mgły i kamienia”. Tak naprawdę, to ona jest główną bohaterką. Pierwszy raz w życiu napisałam książkę przede wszystkim dla siebie, oczywiście z nadzieją, że czytelnik zechce razem ze mną zanurzyć się w opowieści. Wracam tam, ilekroć mogę. Opowieść o grupie bogaczy, którzy postanawiają zachować ten nietknięty jeszcze raj jest, rzecz jasna, wyssana z palca, ale być może stanowi projekcję moich marzeń, że tak się kiedyś stanie J Czasem już nie wiem, która Falasarna jest prawdziwa: ta na mapie, czy w mojej głowie. Ostatnio, gdy tam byłam zrobiło mi się żal, że nie spotkam Giorgosa, że na półwyspie Rodopos nie ma żadnego domu, a Manoulamou jest czymś zupełnie innym…
To właśnie miejsce o, którym mówi  pisarka. 


Jaką cechę charakteru  swoją lub nie  ceni Pani najbardziej i dlaczego?
Najbardziej cenię wytrwałość i systematyczność, ponieważ cierpię na ich permanentny deficyt, co bardzo utrudnia zawód pisarza .

Mam nadzieję , że dzięki temu wywiadowi poznaliście autorkę  trochę bliżej.
 Na koniec dziękuję moim czytelniczkom za ciekawe pytania a Pani  Magdalenie za bardzo interesujące i wyczerpujące odpowiedzi.
 




6 komentarzy:

  1. Interesujący wywiad. Dziękuję również autorce za udzielenie odpowiedzi na moje pytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za przybliżenie mi osoby autorki. To bardzo pozytywna osoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi sie ten wywiad ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam z wielką przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały wywiad i dał mi bardzo dużo do myślenia :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku. Witaj na blogu Książki Warte Przeczytania. Dziękuję, że tu zajrzałeś i przeczytałeś to, co dla Ciebie napisałam. Jeśli masz ochotę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Anne 18.