W podsumowaniu marca obiecałam wam teksty o tematyce literackiej. Dotrzymuję słowa oto pierwszy z nich. Opowiem o tym jak przez lata nauczyłam się umiejętnie wybierać sobie lektury i dlaczego nie czytam już praktycznie żadnych nowości wydawniczych.
Od razu zaznaczam, że nie są to żadne złote rady ani coś co sprawdzi się u każdego czytelnika . Są to moje doświadczenia, przemyślenia i sposoby, które póki co działają.
Na przestrzeni lat ukształtowałam swój gust czytelniczy
Po latach eksperymentów, prób "zaprzyjaźniania się" z różnymi gatunkami literackimi doskonale wiem co mnie się podoba, a co omijać szerokim łukiem. Wiem np, że lektura kryminału, powieści sciene- fiction czy erotyku była dla mnie drogą przez mękę. Mam też listę ulubionych autorów, po których powieści sięgam w ciemno, takich na których książki po prostu czekam i czasem nawet je kupuję. Zrozumiałam, że styl niektórych pisarzy wybitnie mi nie odpowiada. Kogo ? Możecie być zdziwieni, ale na tej liście jest np. King, Coben, czy kilku polskich autorów. Jak każdy miałam pewne literackie fascynacje. Przez długi czas bezkrytycznie podchodziłam do twórczości Paulo Coelho, Nicholasa Sparksa czy Nory Roberts. Dzisiaj zdarza mi się czytać jeszcze tylko książki Sparksa. Pozostała dwójka mówiąc kolokwialnie poszła w odstawkę. Jak każdy przechodziłam czytelnicze fazy. Najdłuższa dotyczyła chyba tej na "literaturę kobiecą. Przez wiele miesięcy czytałam jedna po drugiej książki takich autorek jak Agnieszka- Lingas Łoniewska, Katarzyna Michalak czy Katarzyna Zyskowska - Ignaciak. Faza minęła i w sumie sama nie wiem czy chcę wracać do twórczości tych Pań. Na pewno dam jeszcze szansę książce Gwiazdka z nieba Katarzyny Michalak, bo słyszałam o niej sporo dobrego. Raczej nie przeczytam powieści Szósty po latach Agnieszki Lingas - Łoniewskiej ponieważ doszły mnie słuchy, że jedyne co się w tej historii zmieniło to zakończenie.
Złapałam dystans do klasyki, wszelkich list powieści, które powinnam przeczytać., bo..... stworzyłam własną listę.
Jeszcze dwa lata temu wyrzucałam sobie, że są książki, które znają wszyscy tylko nie ja, że pewne tytuły jako urodzona humanistka, miłośniczka języka polskiego koniecznie muszę przeczytać. Teraz wiem, że takie zmuszanie się do niczego dobrego mnie nie doprowadzi. Dlaczego ? Bo wtedy czytanie przestanie być dla mnie przyjemnością a stanie się obowiązkiem. Swego czasu na blogach królowały różnego rodzaju rankingi książkowe. Najgłośniejszym był chyba ten stworzony przez BBC czyli 100 książek, które musisz przeczytać przed śmiercią. Jakiś czas temu zainspirowana przez inną blogerkę stworzyłam własną listę lektur na najbliższe kilka lat. 80 książek, które muszę przeczytać Słowo muszę nie jest związane z tym, że ktoś mi coś nakazał. To ja sama chciałam się wreszcie zmotywować do poznania określonych pozycji. Na liście są :
- Książki, które czekają na przeczytanie kilka dobrych lat
- Pozycje ulubionych autorów tj. książki, które chciałam przeczytać zaraz po ich premierze, ale mi się to nie udało
- Biografie ulubionych muzyków, aktorów i innych ludzi ze świata kultury
- Kilka nowości- znalazły się tam dzięki rekomendacji znajomych lub innych blogerów.
Wyznaczam sobie termin zdobycia danego tytułu jeśli go nie zdobywam lub po prostu z jakiś powodów tracę na niego ochotę odpuszczam sobie jego czytanie.
W teorii bardzo proste , w praktyce piekielnie trudne do zrealizowania. Jednak nie niemożliwe. Wiem to z własnego doświadczenia. Był taki czas, że często łudziłam się, że nie muszę kupić danej książki żeby móc ją przeczytać. Myślałam sobie jak zresztą wiele osób, a może pożyczę z biblioteki, a może dostanę w prezencie na urodziny albo ktoś znajomy będzie miał ją na swojej półce. Poza tym przecież są np. promocje w Biedronce czy nawet w Empiku. Jeśli przez rok od premiery nie udawało mi się danego tytułu zdobyć na żaden z wymienionych sposobów zadawałam sobie proste pytania : Czy ta książka jest Ci naprawdę potrzebna, czy zależy ci na niej tak bardzo, że jesteś w stanie dać za nią x złotych ? Czy będziesz do niej kiedyś wracać ? Jeżeli odpowiedź na co najmniej dwa z trzech pytań brzmiała TAK kupowałam daną książkę, jeśli NIE wykreślałam ją ze swojej listy zastępując inną. Oczywiście czasem zdarzało się, że potem i tak trafiała w moje ręce , ale bardzo rzadko. Miałam może dwa góra trzy takie przypadki. Najczęściej były to prezenty. Zasada ta nie obowiązuje w przypadku książek mojej ulubionej autorki, którą jest Cathy Glass. Jej książki kupuję zawsze, bo chcę zebrać je wszystkie. Do tej pory mi się to udaje. Rzecz jasna cena też musi być rozsądna. Co to znaczy ? Od 30- 50 zł. Przy czym jeżeli miałabym wydać tę najwyższą kwotę po pierwsze musiałaby to być książka ze szczytu mojej listy , po drugie ładnie wydana, a po trzecie musiałabym być pewna, że do niej wrócę i to nawet kilka razy. Dodam tylko, że jeśli kupuję książki to prawie zawsze w Empiku. W samym salonie lub z dostawą do niego.
Konsekwentnie trzymam się przygotowanej listy- dopiero kiedy coś z niej przeczytam dodaję na nią nową pozycję niejako w miejsce tej, którą już przeczytałam.
Generalnie w życiu staram się być konsekwentna, więc dlaczego nie mam być konsekwentna w realizowaniu postanowień czytelniczych ? Jestem i jak na razie dobrze na tym wychodzę. Co ważne świetnie się z tym czuję.
Mam alergię na wyzwania czytelnicze i wychwalane pod niebiosa nowości
Tak dobrze widzicie. Ja osoba, która przez wiele lat aktywnie uczestniczyła w różnych wyzwaniach czytelniczych teraz pisze, że ma na nie alergię. Bo to prawda. Zrozumiałam, że wyzwania owszem kiedyś były dla mnie czymś ciekawym, czymś co pozwalało poszerzać horyzonty, poznać dzieła nowych autorów itd. Teraz uważam, że nie zawsze, ale często są czymś, co w pewnym momencie przestaje być zabawą i wyzwaniem, a staje się małym wyścigiem, który nas ogranicza i narzuca pewne czytelnicze wybory, a nawet kolejność poznawania różnych tytułów. W głowie czytelnika często pojawia się myśl : Najpierw muszę przeczytać książkę do wyzwania bo potem się nie wyrobię. Jest to moja opinia na temat wyzwań. Opinia wyrobiona po latach uczestnictwa w nich. Macie prawo się z nią nie zgadzać. Druga rzecz. Jeśli widzę kilkanaście recenzji wychwalających jakąś książkę pod niebiosa to od razu zapala mi się czerwona lampka. Nieważne czy dana recenzja pojawia się przed premierą książki, w dniu premiery czy kilka dni po niej. Łatwo wyczuwam czy recenzja jest obiektywna , subiektywna, ale bardzo rzetelna czy jest typową laurką pisaną po to, aby przypodobać się wydawcy i otrzymać kolejny egzemplarz recenzencki. Wspominam o tym, bo na własnych błędach tj. recenzjach - laurkach, które kilka razy wystawiłam nauczyłam się, że jest to największy błąd jaki może popełnić recenzent.
Czytam dużo piszę tylko o, książkach, które zgodnie z tytułem bloga są warte przeczytania.
Macie odpowiedź dlaczego ostatnio w ogóle nie ma tutaj recenzji. Po prostu trafiam na książki średnie, słabe, a zdarzają się i totalne gnioty, które nawet nie zostają przeze mnie przeczytane do końca. Chcę Wam polecać, perełki, unikaty, książki bardzo dobre lub wybitne. Takie, które mają jakaś wartość, niosą jakieś przesłanie, a nie takie, o których zapomnicie zaraz po przeczytaniu ostatniego zdania.
Już teraz mogę Wam zdradzić, że za jakiś czas na blogu pojawi się tekst zatytułowany. Gdyby tak cofnąć czas.... czy jakąś książkę oceniłabym zupełnie inaczej ?
Życząc udanego dnia zapraszam do komentowania, a sama zabieram się za przeglądanie Waszych blogów. Anne 18.
Ja też mam alergię na wyzwania czytelnicze :) Ale za to lubię śledzić wszelkie nowości książkowe.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa Twojego kolejnego postu, gdyż sama czasem się zastanawiam, czy z upływem czasu oceniłabym daną książkę zupełnie inaczej.
My stawiamy na spontaniczne czytanie Ja bardzo lubie kryminały ale nie stawiam sobie celów ile przeczytam w danym miesiącu. Czasem wyłacznie czytam książki dla dzieci i sprawa mi to poprostu przyjemność jak mojej córce.
OdpowiedzUsuńZ nowości wyleczyłem się dawno. Powód jest tylko jeden - cena. Za jakiś czas te nowości i tak dopadnę na przecenie. Z drugiej strony lista książek oczekująca do przeczytania jest całkiem spora. Stoją na półce i czekają. Dodatkowo niezastąpione jest Allegro i OLX. Tam klasyki można kupić za 4-8 zł. Sprawdźcie sami, ostatnio kupiłem "Czarodziejską górę" w dwóch tomach za 9 złotych. Pachnie jak książka z biblioteki, wspomnienie z dawnych lat, kiedyś miejska biblioteka byłą jedyną szansą na zdobycie ciekawych tytułów.
OdpowiedzUsuńI to jest bardzo dobry sposób żeby czytać to, co człowieka naprawdę interesuje :)
OdpowiedzUsuńTeż jakoś nie lubię wyzwań czytelniczych. Staram się jednak śledzić nowości kotr wychodzą oczywiście takie które mnie interesują 😍
OdpowiedzUsuńWyzwania czytelnicze nie wpisują się w moją pasję czytania, działam spontanicznie, kiedy jakaś książka mnie zainteresuje, staram się jak najszybciej do niej dotrzeć. :)
OdpowiedzUsuń