"Historia Tybetu to
najbardziej poruszający przykład ataku na niewinność, dokonany przez wrogą
armię żołnierzy".
Drodzy Czytelnicy, Drogie Czytelniczki, z czym kojarzy Wam
się Tybet? Gdy ja osobiście, słyszę to słowo, przed oczami stają mi
małe afrykańskie dzieci, które od najmłodszych lat były zmuszane do
niesamowicie ciężkiej pracy, widzę ich smutne, pełne łez oczy. Mieszkańcy
tego zakątka świata nie wiedzą czym jest wolność, bo to Chińczycy decydowali
i nadal decydują o ich losie. Właśnie tam dość
niespodziewanie wybrała się dziennikarka, pisarka i podróżniczka w jednym. Tytułowa
Blondynka czyli Beata Pawlikowska na co dzień prowadzi własną audycję w
Radiu Zet, a gdy nie pisze, podróżuje poznając kolejne nowe
państwa.
Książka o kraju Dalajlamy choć objętościowo niewielka,
to i tak zawiera sporo ciekawych informacji. Dużą jej część stanowią
świetne zdjęcia, na których możemy zobaczyć tybetańskie dania, świątynie
czy miejscową ludność. Autorka opowiada również o tym, ile znaczy dla
tamtejszych ludzi ich religia (buddyzm). Wierzą oni bowiem, że istnieje tak
zwane życie po życiu. Przyznam, że fragmenty mówiące o reinkarnacji dość
mocno mnie zainteresowały. Spodobał mi się również rozdział mówiący o duchowym
przywódcy opisywanej krainy. Skąd w ogóle wzięła ta nazwa, dlaczego
tamtejsi mieszkańcy tak długo izolowali się od świata, jakie potrawy
jedzą na co dzień i czy uprawiają jakiś sport? Tego i wiele więcej,
dowiecie się sięgając po pozycję literacką napisaną przez Panią Beatę.
Globtroterka w swojej mini powieści poza zdjęciami, zamieściła
również własne rysunki (podpisane fragmentem tekstu). Jednak moim zdaniem,
akurat one są zupełnie niepotrzebne. Niczego nowego nie wnoszą. Wręcz
przeciwnie, powodują, że powieść momentami przypomina bajeczkę dla
najmłodszych. Dodatkowo na niekorzyść powieści przemawia język, którym
posługuje się Pawlikowska. Jest on jak na mój gust, zbyt prosty i mówiąc
delikatnie mało literacki. Pomimo wyżej wymienionych mankamentów uważam, że
jest to całkiem interesująca książeczka.
Czy ją polecam? Tak, ale nie wszystkim molom książkowym.
Spodoba się ona przede wszystkim sympatykom autorki i wszystkim, którzy lubią
literaturę podróżniczą. Jak już wcześniej wspomniałam, na kartach
powieści znajdziecie sporo ciekawostek i będziecie mogli dowiedzieć się czegoś
o Tybecie oraz obejrzeć kolorowe fotografie pokazujące tamtejsze tradycje, domy
i życie codzienne w kontrolowanym, dość biednym i co by nie mówić, niebezpiecznym
miejscu świata. Krótko mówiąc, jeśli macie ochotę na krótką, co prawda
tylko literacką, ale zawsze podróż w nieznane przeczytajcie
„Blondynkę w Tybecie”. Jeśli nie, do niczego nie zmuszam, zdecydujcie
sami.
Źródło cytatu :
1. Beata Pawlikowska, Blondynka w Tybecie, Wydawnictwo G+J, Warszawa 2010, s.73.
1. Beata Pawlikowska, Blondynka w Tybecie, Wydawnictwo G+J, Warszawa 2010, s.73.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu G+J.
Książka zaliczana do wyzwań :
- 52 książki 2013r.
- Czytamy serie wydawnicze .
Moja siostra bardzo lubi Pawlikowską i zbiera wszystkie jej książki, dlatego jej polecę ową pozycję.
OdpowiedzUsuńLubię Pwlikowską, zawsze ciekawily mnie jej podroze ;) Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńJa lubię Pawlikowską, ale za jej zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Pawlikowską, więc przeczytam
OdpowiedzUsuńLubię książki podróżnicze, ale Pawlikowskiej jeszcze nic nie czytałam. Pewnie kiedyś po coś jej sięgnę.
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować, ale nie wiem, dlaczego Azja kojarzy Ci się z Afryką. :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę się zabrać za Pawlikowską!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za literaturą podróżniczą, toteż rzadko sięgam po tego typu książki. Do tej autorki szczególnie nie mogę się przekonać.
OdpowiedzUsuńKsiążki Pawlikowskiej wzbudzają u mnie mieszane uczucia, ale pewnie i tak przeczytam. :D
OdpowiedzUsuń