Dzisiaj przychodzę do Was z pytaniem czy biorąc do ręki jakąś książkę zastanawiacie się z jakiego kraju pochodzi jej autor? Czy jest to aż tak istotne? Dla mnie osobiście tak. Najczęściej czytam literaturę amerykańską, brytyjską i polską.
Na mojej półce próżno szukać powieści stworzonych przez pisarzy rodem z Azji czy Skandynawii. Nie mam tam też żadnej książki włoskiego czy hiszpańskiego autora. Tego akurat żałuję. Od dawna chcę zapoznać się z twórczością autorów/ autorek z Hiszpanii czy Italii. Jednak nie bardzo wiem od czego zacząć.
Jeszcze niedawno myślałam , że wyzwania czytelnicze w, których w blogosferze jest naprawdę sporo będą dla mnie motywacją do rozpoczęcia literackiej podróży palcem po mapie. Tak się jednak nie stało z kilku powodów.
Po pierwsze chociaż przyłączyłam się do wyzwania "Book Trotter" szybko z niego zrezygnowałam , ponieważ jakoś nie mogłam trafić z lekturami. Po drugie zawsze było i jest coś innego do czytania. Książka zbyt długo czekająca na swoją kolej, powieść ulubionego pisarza/pisarki czy długo wyczekiwany egzemplarz recenzyjny. Po trzecie trudno takie książki zdobyć. Biblioteki chociaż są dobrze wyposażone nie zawsze mają tytuły jakich szukam. Tak więc poznawanie autorów z, krajów Dalekiego Wschodu , Afryki czy basenu Morza Śródziemnego póki co odkładam na później.
Jak jest z Wami ? Lubicie buszować między półkami w księgarni czy bibliotece w poszukiwaniu książek z wielu krajów świata ? A może macie ulubione państwa , których literaturę darzycie szczególną sympatią?
Zapraszam do dyskusji. Każdy komentarz mile widziany. Liczę , że sporo osób weźmie w niej udział.
Odpowiem na wszystkie komentarze. Przy recenzjach robię to rzadko, ale dyskusja to inna bajka. Nazwa mówi sama za siebie. Wymianę poglądów czas zacząć.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym faktem, ale zauważyłam, że z reguły sięgam tylko po polskich i amerykańskich pisarzy. Jeśli chodzi o pozostałych pisarzy, to szczerze mówiąc nie zwracam zbytnio uwagi, gdyż biorąc do ręki daną książkę w dużej mierze kieruje się jej opisem fabuły. Jeśli ona mnie zaciekawia, to reszta nie ma znaczenia nawet jeśli napisałaby ją Japończyk.
OdpowiedzUsuńczyli mamy dość podobne zdanie. Gust czytelniczy również.
UsuńSzczerze powiedziawszy, to z jakiego kraju pochodzi autor jest dla mnie drugorzędną informacją. Pierwszorzędną jest gatunek książki. Jeśli okładka, zapowiedź z tyłu i rekomendacje zachęcą mnie do książki, to przeczytam :) Obojętne kim byłby autor. Chociaż podobnie jak Ty - najczęściej czytam literaturę amerykańską, brytyjską i polską, to lubię sięgać po skandynawskie kryminały czy japońskiego Murakamiego ;)
OdpowiedzUsuńkryminały to kompletnie nie moja para kaloszy, ale o Panu z Japonii naczytałam się sporo dobrego. Jeśli trafi się okazja to pewnie przeczytam coś jego autorstwa.
UsuńW mojej biblioteczce ksiazki mam poukladane wedlug kraju pochodzenia autora, wiec tak, ma to dla mnie znaczenie. Czytam sporo literatury polskiej, brytyjskiej. Amerykanskiej ostatnio zdecydowanie mniej, bo chce poznac literature z innych stron swiata. Dla mnie taki Book-Trotter jest bardzo dobrym wyzwaniem, dzieki niemu odkrylam literature wegierska, a w tym miesiacu czeska. Swego czasu dosyc solidnie zaopatrzylam swoja biblioteczke, wiec zawsze cos w niej znajde odpowiedniego.
OdpowiedzUsuńJa też nie narzekam na ilość pozycji w biblioteczce. Co do wyzwania to tak jak wspomniałam jakoś nie mogę się zgrać z lekturami.
UsuńOsobiście niespecjalnie przywiązuje uwagę do autora czytanej przeze mnie powieści. Zwracam uwagę głównie na opis tej pozycji na okładce. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie opis również jest bardzo ważny.
UsuńDla mnie niespecjalnie liczy się z jakiego kraju jest autor. Lubię skandynawskie klimaty, ale nie szukam specjalnie na pólkach z jakiego kraju pochodzi autor, bardziej zwracam uwagę na to, o czym jest książka i czy może mi się spodobać :)
OdpowiedzUsuńDla mnie również ważniejsza jest tematyka chociaż wiem , że czasem warto poznać literaturę różnych krajów. Autorzy z Japonii, Francji czy Czech potrafią zaskoczyć czytelnika.
UsuńJa raz patrzę na kraj pochodzenia, potem nie patrzę. Jeden wniosek: czytamy za mało polskich autorów. Wszyscy zakochują się w tych wszystkich amerykańskich pseudoksiążkach o wampirach i tego typu stworzeniach. Jeśli chodzi o Skandynawów mogę Ci polecić Gaardera. "Świat Zofii" kompletnie nie przypadł mi do gustu, jak można wymyślić coś równie nudnego, ale po pierwszym niepowodzeniu, przeczytałem "Dziewczynę z pomarańczami" (czy jakoś tak) ta powieść z kolei była strzałem w dziesiątkę. Kryminałów skandynawskich nie czytam, trzeba to zmienić. Podobnie jak ty rzadko czytam hiszpańskie czy azjatyckie powieści. A Francuzów nie czytasz? Na przykład Schmitt i jego genialne książki, hm?
OdpowiedzUsuńPseudo książki o wampirach i innych magicznych istotach pomału mi się nudzą. Czytam jedynie cykl "Dom nocy" , ponieważ nie lubię zostawiać rozpoczętych serii. Jeśli czytam coś co ma kilka tomów to do końca taką mam zasadę. Dziewczynę z pomarańczami również czytałam i podzielam Twoje zdanie . Świetna powieść. Jednak póki co na tej książce skończyła się moja przygoda z autorem ( może kiedyś jeszcze coś przeczytam) i w ogóle z literaturą norweską. Co do francuzów to czytam jedynie książki Schmitta . Czytając Twój komentarz zorientowałam się, że zapomniałam o nim wspomnieć. Podoba mi się jego styl i to , że choć nie pisze wielostronicowych dzieł potrafi przekonać do siebie czytelnika. Poszukaj a znajdziesz na tym blogu recezje kilku jego powieści.
Usuń