sobota, 25 kwietnia 2015

Wywiad z Katarzyną Michalak - czyli e- mail od Wydawnictwa Literackiego.

Kilka dni temu w swojej skrzynce e- mail znalazłam  wiadomość od Wydawnictwa Literackiego. Co w  niej było ?Bardzo ciekawy wywiad z  Panią Katarzyną Michalak. Autorka opowiada w nim o swojej najnowszej powieści  " Nie oddam dzieci", która swoją premierę miała 23 kwietnia. Teraz publikuję go  na blogu.
Najmocniejsza, wstrząsająca i do bólu prawdziwa – oto długo oczekiwana książka Katarzyny Michalak z obyczajowej „serii z czarnym kotem". Autorka opisuje mrożące krew w żyłach wydarzenia, wraża sprzeciw wobec łagodnych wyroków dla pijanych morderców za kierownicą  i wspiera samotnych rodziców. Zapraszamy do przeczytania wywiadu.  


W najnowszej powieści opisuje pani sugestywnie skutki tragedii, spowodowanej przez pijanego kierowcę. Dlaczego postanowiła zająć się pani tym tematem?

Ze strachu, gniewu i bezsilności. Ja prowadzę bardzo ostrożnie i spokojnie. Trzymam się przepisów, bo dlaczego niby nie? Od tego są. Mam prawo jazdy od 1999 roku i nie dostałam ani jednego mandatu, nie straciłam ani jednego punktu. Można? Można. Co z tego jednak, że ja będę jechała jak zwykle ostrożnie z dwójką dzieci „na pokładzie”, gdy zabije nas jakiś pomyleniec, których pełno na drogach, gnający sto pięćdziesiąt po wąskiej dwupasmówce, naćpany albo pijany do tego? I za zamordowanie – bo ja to nazywam nie wypadkiem, a morderstwem – mnie i moich dzieci dostanie jakiś śmieszny wyrok w zawiasach, wyjdzie i będzie zabijał dalej? Media zaczynają nagłaśniać wypadki spowodowane przez pijanych albo naćpanych celebrytów. Nie piszą jednak o drugiej stronie medalu: sądach, które za zabicie niewinnego człowieka zasądzają kilka lat w „zawiasach”. I nie wiem, co wzbudza we mnie większy gniew: ci bandyci za kierownicą, czy ich bezkarność „dzięki” naszym łagodnym, wyrozumiałym sądom…

Zastosowała pani bardzo drastyczne opisy wypadku samochodowego - czemu sięgnęła pani po takie emocjonalne środki?

Drastyczny temat wymaga drastycznych środków. Nie da się śmierci młodej kobiety i malutkiego chłopczyka opisać pięknie i łagodnie, niczym zachodu słońca nad morzem. Bynajmniej nie sprawiło mi przyjemności opisywanie wypadku, było to dla mnie tak straszne – szczególnie że cały czas w tym samochodzie widziałam siebie i mojego synka - że ten jeden rozdział pisałam na raty: kilka akapitów, i przerwa, bo ręce mi się trzęsły, a do oczu napływały łzy. Ale cała książka jest mocna, bardzo mocna. Pisana brutalnym językiem, bo takim posługują się moi antybohaterowie, czarno-biała, bez znieczulenia. Jednym słowem: jest prawdziwa.

Myśli pani, że ta powieść coś zmieni? Kimś potrząśnie?

Nie mam takich złudzeń. Jeżeli ktoś prowadził po pijaku, będzie to robił nadal. Jeżeli jego rodzina na to pozwalała, nikt się nagle nie sprzeciwi. Żeby zmienić cokolwiek, należałoby zacząć od siebie. Dam prosty przykład: moi synowie nigdy, ale to nigdy nie widzieli mnie pijanej, naćpanej, czy palącej. Nie mówię, że za kierownicą, po prostu nigdy. Gdy prowadzę, a oni jadą ze mną, bez przerwy, do znudzenia „nawijam”: „O, tu jest ograniczenie prędkości, trzeba zwolnić. O, teren zabudowany, zwalniamy! O, jak dobrze, że jechałam wolno, bo ten piesek wpadłby mi prosto pod koła, a tak patrz, Patinku, zdążyłam zahamować”. Od najmłodszych lat wdrukowuję moim dzieciom: jedź ostrożnie, trzymaj się przepisów, zwalniaj. I to jest rola rodziców: to oni swoim przykładem odpowiadają za przyszłe zachowania swoich dzieci. Jeśli syn widzi, że podpity ojciec wsiada za kierownicę, kiedyś zrobi to samo, bo dlaczego nie. Jeśli córka widzi, że matka siedzi obok pijanego kierowcy, sama w przyszłości również nie będzie protestować. I to ciche przyzwolenie plus śmieszne kary za jazdę po pijanemu są powodem tragedii na drogach.

Główny bohater - doktor Sokołowski jako samotny ojciec musi walczyć o prawa do opieki nad dziećmi.  Co pani myśli o sytuacji samotnych ojców w Polsce?

Są niezwykle dzielni. Tak zresztą jak samotne matki. Nie to jednak w jego sytuacji jest najgorsze, że sam musi poradzić sobie z wychowaniem trójki dzieci. Znacznie gorszy jest fakt, że te dzieci „życzliwi” chcą mu odebrać, bo on sobie nie radzi. Nie radzi sobie z własną żałobą, rozpaczą i depresją po stracie ukochanej żony i synka, nie radzi sobie z rozpaczą i tęsknotą osieroconych dzieci, wreszcie nie radzi sobie z opieką nad nowonarodzonym maleństwem. Jest z tym wszystkim przeraźliwie sam i zamiast pomocy otrzymuje od swoich bliskich cios nożem w plecy: wniosek o pozbawienie go władzy rodzicielskiej. To co czuje w tym momencie matka, czy ojciec, który kocha swoje dziecko jest… nie do opisania.

Czy polskie społeczeństwo nie jest przygotowane udzielanie takiej pomocy?

W Polsce samotnym rodzicom nie wolno się przyznawać do tego, że sobie nie radzą. Bo zamiast wsparcia mogą otrzymać właśnie wezwanie do sądu. Szczególnie mężczyznom jest trudno, bo oni przecież nie mogą sobie pozwolić na słabość, poprosić o pomoc. Muszą być silni, dzielni i zaradni, tymczasem im jest ciężej niż samotnej matce wejść w rolę jedynego opiekuna dzieci, w pojedynkę ogarnąć codzienne obowiązki, skleić potrzaskaną rodzinę w całość. Nie mają prawa pozwolić sobie na rozpacz, bezradność, czy depresję. Dla Polaków depresja nadal jest wstydliwą chorobą, do której przyznawać się mogą celebryci, ale nie nasz sąsiad, czy sąsiadka – oni natychmiast otrzymają łatkę „psychol”, a czy „psychiczna” albo „psychiczny” może wychowywać dzieci? Wystarczy jeden „życzliwy” i sąd orzeka pozbawienie władzy rodzicielskiej, odbiera kochającemu rodzicowi dziecko, doprowadzając do jeszcze większej tragedii. Dlatego radzę samotnym matkom i ojcom: zaciśnijcie zęby i nie dajcie się. Walczcie o dzieci, o swoje rodziny. Pamiętajcie, że choć dziś jest trudno, że czasem brak już sił, po nocy nadejdzie nowy dzień...

Zwraca pani też uwagę na problem bezduszności sytemu sądownictwa i niewydolność systemu opieki społecznej – czy w Polsce jest aż tak źle?

Nie wiem, czy tylko w Polsce, bo przygotowując się do tej książki zgłębiałam jedynie polskie statystyki, ale to co odkryłam przeraża: za zabicie po pijanemu człowieka grozi bandycie od sześciu miesięcy (!) do dwunastu lat więzienia, zazwyczaj sąd orzeka cztery lata w zawieszeniu. I odbiera nie samochód – narzędzie przestępstwa, a prawo jazdy, z czego bandyci nic sobie nie robią, rozbijając się po polskich drogach dalej. Gdy dotarłam do tych informacji poczułam straszny gniew. I zadaję w tym momencie pytanie wszystkim sędziom w Polsce: jeżeli ćpun za kierownicą zabije jutro twoje dziecko, twoją żonę, czy twoją matkę też orzekniesz cztery lata w zawieszeniu? Także uznasz, że cierpiał na „pomroczność jasną”? Również wypuścisz go i oddasz samochód, by zabijał dalej? Jak łatwo orzekać łagodne kary, gdy tragedia dotyczy kogoś tam, a nie was samych…
System opieki społecznej to zupełnie inna bajka, a czasami horror nie bajka. Potrafi oddać małe, kilkuletnie dzieci rodzinie zastępczej, która te dzieci po kolei morduje ze szczególnym okrucieństwem, a zabiera dzieci matce, która je kocha i która dba o nie jak potrafi, tylko na przykład straciła pracę, popadła w depresję i po prostu sobie nie radzi z codziennością. Zamiast pomóc takiej kobiecie, wyrywa się jej z ramion dziecko krzyczące „Mamusiu ratuj mnie! Mamusiu ratuj!”, zupełnie nie licząc się z tragedią tego dziecka i tej matki. Nie wiem jak to zmienić, jestem całkowicie bezradna wobec systemu, mogę jedynie o tym pisać. Więc napisałam.

Co chciałaby pani powiedzieć samotnym rodzicom?

Sama przez wiele lat wychowywałam syna. Bywało trudno i beznadziejnie. Pamiętam poczucie bezsilności, rozpaczy, totalnego wyczerpania. Sama miałam ciężką depresję po rozwodzie. Zdarzały się dni, gdy nie miałam siły wstać i iść. Ale miałam przecież dziecko. Dla niego i tylko dla niego - bo dla siebie wtedy nie znaczyłam nic - podniosłam się i wygrałam. Musisz znaleźć w sobie tę siłę. Dla dziecka. Jeżeli stanie się najgorsze i odbiorą Ci córkę, czy syna, musisz dotrwać do ich powrotu, bo… dzieci zawsze wracają do domu. Zawsze. Pamiętaj o tym. I dotrwaj. 

Jak Wam się podoba ten wywiad ? Czytaliście już książkę ? Jeśli tak podzielcie się wrażeniami. 

Ps. Ostatnio jest tutaj bardzo cicho , ale  mam bardzo mało czasu na czytanie, jakoś brakuje mi weny do pisania recenzji, a nie chcę wstawiać tutaj tylko tak zwanych zapychaczy. Kilka dni temu skończyłam czytać najnowszą książkę Cathy Glass  " Nie zabierajcie mi dziecka" jutro zabieram się za jej recenzję. Mam za  sobą także lekturę powieści  " Dom na jeziorze". Tych dwóch tekstów możecie się spodziewać na blogu w najbliższym czasie.  Miłego popołudnia Anne 18.
 



3 komentarze:

  1. Nie czytałam wcześniej tego wywiadu, dlatego ogromnie się cieszę, że go opublikowałaś. Czytają wypowiedzi autorki mimowolnie potakiwałam głową, zgadzając się niemal z każdym jej słowem.
    A książkę ''Nie oddam dzieci!' czytałam i gorąco polecam, bo to naprawdę wyjątkowa historia, obok której nie sposób przejść obojętnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja póki co mam w planach "Bezdomną" tej autorki. Jeśli przypadnie mi do gustu, to zajrzę i do tej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry, konkretny wywiad, widac, ze autorka wie, co mowi. Może być naprawdę dobrą motywacją dla samotnych rodzicow ;) pozdrawiam, zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku. Witaj na blogu Książki Warte Przeczytania. Dziękuję, że tu zajrzałeś i przeczytałeś to, co dla Ciebie napisałam. Jeśli masz ochotę zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Anne 18.